Sklepowe półki są przepełnione różnymi produktami. Restauracje zabijają się o klientów, proponując kuchnię włoską, tajską czy meksykańską. Stołując się poza domem, najczęściej można wybrać coś ketogenicznego. Ale czy to znaczy, że zawsze trzeba?
W życiu nie można wszystkiego zaplanować. Zdarzają się losowe sytuacje, w których przestrzeganie diety będzie niemożliwe albo bardzo trudne. Zdarzają się miejsca, gdzie nie ma z czego wybierać, gdzie trzeba jeść to, co podadzą do stołu. A może, zamiast załamywać ręce, lepiej mieć gotowy plan B?
Jednym lepiej trenuje się na czczo. Inni wolą wcisnąć połówkę banana przed poranną przebieżką. Nie każdy jest taki sam, nie każdy ma tyle cierpliwości, żeby przeczekać spadki formy na diecie keto. Dla niektórych ważne są wyniki. Tu i teraz. Lepiej zrezygnować z węglowodanów czy dopasować ich ilość do swojego stylu życia i stopnia wytrenowania?
Z ketozy można łatwo wypaść (przez zjedzenie zbyt dużej ilości pistacji do seansu filmowego albo kebaba kupionego po drodze z imprezy), ale można też do niej łatwo wrócić. Czasami "wyjście z ketozy" trwa jeden weekend, a czasami przeciągnie się do tygodnia albo miesiąca. I co wtedy? Czy zawsze potrzebna jest re-adaptacja?